Natalka już zdrowa - za co jestem bardzo wdzięczna. Antybiotyk, kilka syropów i pobyt w domu doprowadził do tego, że po kilkunastu dniach wyzdrowiała.
Niestety w piątek dowiedzieliśmy, że Teściowa ma guza. Na razie nic więcej nie wiadomo. Czekamy na badania, wyniki. Czekanie jest najgorsze, ale wierzę, że będzie dobrze.
I od razu myśli, że może my też powinniśmy się przebadać, profilaktycznie, a z drugiej strony czuję, że tak naprawdę w życiu nie ma nic ważniejszego ponad zdrowie. A człowiek tego nie docenia, tylko sam siebie krzywdzi. Ja mam potwornego doła, bo doprowadziłam się do tak fatalnego stanu. Bo z jednej strony chcę coś zmienić, ale też stale tłumaczę się tym, że nie mam czasu, bo małe dziecko itd. Kurcze, czasu nie cofniemy, dziecko już nie jest takie małe, najwyższa pora wziąść się za siebie. Najwyższy czas coś zmienić w żywieniu, w stylu życia, nie ma usprawiedliwienia, bo to wszystko odbije się w naszej przyszłości. Ech... Wiem, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale trzeba spróbować - zrobić coś dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz