poniedziałek, 30 listopada 2009

Kręgosłup mi wysiada. Dzisiaj rano obudziłam się z potwornym bólem. Teraz jest trochę lepiej, ale nadal boli. Postanowiłam, że muszę zadbać o swoje zdrowie. Będę więcej się ruszała, mniej jadła i ograniczę słodycze. Zobaczymy co wyjdzie z mojego postanowienia.

Miniony weekend spędziliśmy w Kutnie - jak zwykle wszystko w biegu. Cieszę się, bo udało nam się spotkać z Marysią i jej mamą. Bardzo lubię te spotkania :)

A dziś powrót do rzeczywistości. Jutro imieniny Natalki (miniimpreza przełożona na sobotę), a w niedzielę do pracy. Wszystko wskazuje na to, że przed nami ciężki tydzień :)

czwartek, 26 listopada 2009

Misie

Wczoraj obchodziliśmy Dzień Pluszowego Misia. Z tej okazji przedstawiam misie Natalki:

 
 

środa, 25 listopada 2009

Hiacynty, szafirki...

Wreszcie mam - dotarły do mnie cebulki hiacyntów i szafirków.


 
Generalnie ostatnio jestem jakaś przygaszona, zmęczona i zniechęcona. Brakuje mi słońca. Absolutnie nie mam ochoty na żadne imprezy firmowe, typu andrzejki czy "wigilia". I mam dylemat, chodzić na te "uroczystości" czy nie... Z jednej strony wypada się integrować, ale z drugiej... wolę posiedzieć w domu i spędzić trochę czasu z rodziną.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Ja pierniczę

Upiekłam pierniczki. I nawet się udały. Za foremki posłużyły mi między innymi małe zabawki Natusi.

Przepis na pierniczki:

Składniki:
2 szklanki mąki
1 przyprawa do pierników (ja użyłam mniej)
1 łyżka kakao
1 łyżeczka sody
1/2 szkalnki rozpuszczonego miodu (ja nie miałam, więc zrobiłam bez miodu)
2 łyżki masła
1/2 szklanki cukru
1 całe jajko (ja dałam 2)

Przygotowanie: Ciasto wyrobić, ochłodzić w lodówce, rozwałkować, wykrawać pierniczki i piec 15 minut.

A oto i one:

 
 
Poniżej tekst ogólnopolskiego dyktanda 2009 - masakra!!!!

"- Hej, hop, panie lelum polelum, rusz no że się!
- Ejżeż ty, zażywny huncwocie przechero, czegóż to sobie winszujesz?
- Chcę li tylko, byśmy jakowąś sztukę dell'arte odegrali.
- Kiedym nieruchawy w tym niby-pancerzu...
- Złóż otóż kontusz tuż obok, bo przyprószony on gdzieniegdzie z rzadka ciemnooliwkowymi cętkami, i włóżże te czerwono pręgowane wzdłuż antycellulitisowe legginsy z lycry.
- Oj, to raczej za pewne przyjąć by trzeba, że hajdamackie hajdawery byłyby lepsze...
- Lecz skądże ten miszmasz w twej ekstraeleganckiej zazwyczaj postaci?
- Bom poniekąd zamierzył odchudzić się co nieco. Zarzuciłem fondue z mozzarelli i gorgonzoli, oryginalne sushi, purée z ratatui, a zwłaszcza kogel-mogel i rachatłukum - i nic. Nie pomogła niskokaloryczna dieta ekspres ani inne hocki-klocki.
- Boś zapewne pił co dzień półtrzecia kieliszka cabernet, a może nawet półczwartej szklaneczki beaujolais? - Alem nie do syta jadł i pijał...
- Lecz cud-dieta nie pomoże, jeśli się nie ochędożysz...
- Potrzebneż mi to ochędóstwo?
- Ani chybi, panie bracie. Zmień menu i strój, zastosuj feng shui, a poprawisz image swój"

niedziela, 22 listopada 2009

Miniony weekend różnił się od pozostałych, a to dlatego, że Natalka pierwszy raz spała u dziadków, bez nas. Wczoraj we trójkę poszliśmy na długi spacer na Stary Rynek, a potem z mężem poszliśmy na kolację do włoskiej restauracji Mollini. Tymczasem Natusia została u dziadków do rana. No i świat się nie zawalił, wszystko było dobrze. Natusia i dziadkowie są cali i zdrowi. My też.

Poniżej kilka zdjęć ze spaceru:
















 
 
 
 
 
 

 A dzisiaj pojechaliśmy na giełdę staroci i kupiliśmy kilka drobnostek:

 
I jeszcze kilka fotek z domku:

 
 
 

piątek, 20 listopada 2009

Mąż ma dzisiaj bardzo trudny dzień w pracy. A ja stale o nim myślę, ale niewiele mogę pomóc. Ach..., żeby wszystko dobrze się skończyło.


wtorek, 17 listopada 2009

Dzisiaj byliśmy na zakupach po pieluszki, chusteczki i inne takie...
Weszliśmy też do sklepu Jysk, a tam czekały na mnie dwa świeczniki ze świątecznej kolekcji: jeden szklany pomalowany w gwiazdki, a drugi ocynkowany w kształcie serca na świeczki "herbaciarki".
Przy okazji widziałam słoik z kilkoma świeczkami tea light. Podobny do tego, jaki od dawna mam w domu.

poniedziałek, 16 listopada 2009

1 rok 1 miesiąc i 10 dni

Z Natusi zrobił się prawdziwy słodziak: wreszcie daje buziaki, czasem nawet przytuli się do nas, lubi z nami tańczyć i śpiewać, uwielbia "paplać" przez telefon (przecież to kobieta!). Lubi bawić się swoimi ubrankami (szczególnie tymi świeżo wyprasowanymi), lubi bawić się lalkami (przytulać je, karmić, robić "aja"). Pokazuje, że jedzonko jej smakowało - mówi "mnam mnam" i głaszcze się po brzuszku. No i chodzi - od kilku dni drepcze prawie cały czas na swoich małych nóżkach. A poza tym nauczyła się mówić "mama" (wcześniej wolała mówić "tata" i "papa").

A gdy widzi aparat to od razu się śmieje, więc prawie na wszystkich zdjęciach ma zamknięte oczka:

Tak wygląda po przebudzeniu:



Tutaj podczas zabawy:


Z Krecikiem:


W pogoni za smoczkiem:


 
 

I znowu zabawa:


Po spacerze:

niedziela, 15 listopada 2009

Poniżej kilka jesiennych fotek z niedzielnego spaceru w Parku Wilsona.